Moja rocznica I Komunii Świętej cz. 3

Wspomnienia z mojego dnia komunii świętej. Raniżów, maj 1963 rok.

Mając 7 1 lat dostrzegam ogromną różnicę jaka istnieje między wiarą w której dorastałam a kierunkiem w jakich podążają moje dzieci i wnuki. Jezus i Jego nauka jest jednak uniwersalną na każdy czas. Zmienia się tylko otoczenie a te wspomnienia wracają do mnie szczególnie dzisiaj.

Pierwsza Komunia Święta: białe sukienki dla dziewczynek i garnitury dla chłopców, tak wtedy jak i dzisiaj to niezwykła uroczystość – spotkanie z Jezusem Chrystusem. To piękna chwila oznacza szczególny moment w życiu małego człowieka, gdy po raz pierwszy przystępuje do sakramentu pokuty i pojednania, po to aby następne w pełni uczestniczyć w Eucharystii. Dzieci uczą się pogłębiać swoją relację z Bogiem, rozumieć miłość Jezusa i zbliżać się do jego światła.

Janina Kiec zd. Popek
Janina Kiec zd. Popek

Ja do tego ważnego wydarzenia przygotowałam się w Raniżowie w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w roku szkolnym 1962/1963 wraz z innymi dziećmi.

Chodziliśmy wówczas na lekcje religii do kościelnej salki a katechezy z nami prowadził wówczas ksiądz wikariusz Franciszek Podsiadło (ur. 03.02.1931, zm. 18.06.1987, cm. parafialny w Ustrobnie) oraz sam ksiądz proboszcz Stanisław Gołdasz (ur. 08.05.1912, zm. 27.01.1992, cm. parafialny w Raniżowie) a do naszej wiejskiej parafii należały także liczne przysiółki.

Wiosną ksiądz proboszcz gromadził nas na godzinę przed mszą świętą wieczorną i wykładał Mały Katechizm. Każdy z nas musiał umieć go na pamięć, wymagano od nas znajomości m.in.: Dziesięć Przykazań Bożych, Dwa Przykazania Miłości, Pięć Przykazań Kościelnych, modlitw: Chwała Ojcu, Aktu wiary, nadziei, miłości i żalu oraz „Wierzę w Boga Ojca”. Wymagano od nas dużo nauki i systematycznego uczestnictwa we wszystkich spotkaniach i próbach. Nie odłącznym elementem pełnego uczestnictwa we Mszy Świętej jest wcześniejsza spowiedź i należało znać na pamięć wszystkie formułki wypowiadane przed spowiedzią jak i w jej trakcie a także być skupionym i świadomym aby szczerze wyznać swoje grzechy nie omijając niczego. Pilnie przed moimi rodzicami sprawdzałam czy wszystko pamiętam do spowiedzi świętej. Byłam bardzo przejęta i na kartce papieru spisałam skrupulatnie moje dziecięce grzechy przewinienia a notatki strzegłam jak oka w głowie aby nie dostały się w ręce mojego o dwa lata starszego brata. Moja mama wymagała ode mnie, abym przed spowiedzią świętą przeprosiła rodziców za przewinienia poprzez ucałowanie ich w rękę i poprosiła o błogosławieństwo. Jej prośbę potraktowałam na tyle poważnie że nie wychodziłam do kościoła kiedy nie miałam ich przebaczenia a często nie było ich w domu gdy mogłam iść do spowiedzi. Musiałam czekać na ich powrót.

Marcin Czyrek i Janika Kiec zd. Popek
O wspomnieniach z I Komunii Świętej rozmawia Marcin Czyrek z Janiną Kiec zd. Popek

Aby być dopuszczonym do pierwszej komunii należało zdać egzamin przez księdzem proboszczem ze znajomości Małego Katechizmu. Pamiętam ten strach w oczekiwaniu na swoją kolejkę, tego nie da się zapomnieć. Jak bym nie zdała byłby wstyd. A oczywiście było to wszystko przesadne bo zdałam bez żadnej pomyłki. Wreszcie przyszedł ten dzień, kiedy przyklękłam przed konfesjonałem po raz pierwszy, byłam zdenerwowana i przestraszona nie było ze mną rodziców. Koledzy, koleżanki przyszły same a jedynie te co miały najdalej zostały przywiezione furmankami lub przejechały na rowerach. Moje wcześniej spisane grzechy wypowiadałam chaotycznie i nerwowo nawet kartka nie pomagała. Odchodząc od kratek konfesjonału po otrzymaniu rozgrzeszenia nie miałam do końca poczucia dobrze wykonanego obowiązku ale po chwili wróciła radość i ulga. Idąc wzdłuż kolejki mówiłam z radością do koleżanek: nie ma się czego bać! Teraz z perspektywy czasu widzę jednak, że ta sobotnia spowiedź była bardzo stresującym doświadczeniem a na drugi dzień w niedzielę, mieliśmy się wstawić do kościoła już na 6:30. Rówieśnicy mieli do kościoła nawet ponad trzy kilometry a nie było wtedy samochodów. Były furmanki i rowery.

Napisane wspomnienia z I komuni św. / Fot. Marcin Czyrek

Przed Mszą świętą obowiązywał 3 godzinny post eucharystyczny. Kiedy przyszła ta oczekiwana niedziela ja ubrałam się w białą długą sukienkę i białe buciki z wianuszkiem na głowie. Do kościoła poszłam sama a po drodze musiałam wstąpić jeszcze do mojej matki chrzestnej po bukiet kwiatów, które miałam wręczyć naszemu księdzu w podziękowaniu za przygotowanie nas do tak ważnego sakramentu. Ciocia przepytała mnie jeszcze z wierszyka i wspomniała, że powinnam pocałować w rękę księdza. Moi rodzice pozostali jeszcze w domu z uwagi na liczne obowiązki i dotarli nieco później. Ustawiono nas czwórkami przed kościołem, ja stałam w pierwszym rzędzie i bez zająknięcia wyrecytowałam wspomniany wierszyk, podeszłam z kwiatkami aby podziękować proboszczowi wchodząc na pierwsze stopnie świątyni. Wiele starszych osób zgromadzonych na uroczystości zaczęło szeptać że mam pocałować księdza.

Niewiele myśląc wspięłam się na palcach i cmoknęłam nachylonego nade mną proboszcza w policzek. Ze stresu i przejęcia zapomniałam o tym że miało to być w rękę.

Jednakże mój ksiądz nie miał mi tego za złe. Był to dobry i wrażliwy człowiek, który dał się poznać ze swego dobrego charakteru. Zależało na tym, abyśmy dokładnie zrozumieli czym jest wiara i czym jest komunia święta.

Nauczył nas jak korzystać z modlitewnika, jak śledzić przebieg mszy świętej i zrozumieć jej poszczególne elementy bo trzeba tu zaznaczyć, że językiem liturgii była łacina. My jako dzieci nie znaliśmy łaciny ale proboszcz w trakcie przygotowania nas do tego tak ważnego wydarzenia jakim było przyjęcie do naszych małych serduszek Jezusa podkreślał, że najważniejszym warunkiem godnego przyjęcia Jezusa jest stan łaski uświęcającej i że będziemy go przyjmować pod postacią chleba i wina. Czy rozumieliśmy te słowa? Myślę że tak, bo mówił do nas ksiądz który był wielkim autorytetem dla nas a my darzyliśmy go ogromnym szacunkiem. Np.spotykając go na ulicy z daleka mówiło się „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus !” i on też przykładał się głosem aby na drugą stronę ulicy było słychać: „Na wieki, wieków. Amen” A kiedy szedł do chorego słychać było dzwonek i klękało się na obydwa kolana w miejscu gdzie się stało i oddawało się chwałę Panu Jezusowi niesionemu w bursie na piersi kapłana. Wracając do przebiegu uroczystości to przyjmowaliśmy klęcząc na specjalnie przygotowanych klęcznikach ze złożonymi rękami, z szacunkiem i nabożnie jak zostaliśmy nauczeni czekaliśmy na podanie nam komunii. Po czym bez pośpiechu udawaliśmy się na wyznaczone krzesełka. Klęcząc modliliśmy się z naszych pierwszych modlitewników.

Pierwsza komunia święta w parafii pw. WNMP w Raniżówie. Janina Kiec Pierwsza z lewej.

Po uroczystej mszy świętej wszystkie dzieci zostały zaproszone na śniadanie na plebanii. Z rozrzewnieniem wspominam tamten smak bułki z masłem i szynką oraz kubkiem kakao. Teraz dopiero zobaczyłam obecnych rodziców i zaproszonych gości: ciocia, najmłodsza siostra mojej mamy za której to przyczyną mówiłam ten wierszyk. Ciocia nie zdążyła na czas z bukietem róż dlatego ratowała sytuację chrzestna matka zrywając kwiaty ze swego ogródka, ale nie zmarnowały się róże bo dostał je ksiądz proboszcz kiedy rozdawał nam pamiątkowe obrazki. Dzięki temu obrazkowi, wiem że moja pierwsza komunia święta była 16 czerwca 1963 roku.

Nie pamiętam tej daty ale obrazek wiszący na ścianie w rodzinnym domu przypominał mi o tej dacie. Były też robione pamiątkowe zdjęcia. Pochodziłam z ubogiej rodziny więc nie wiele ich mam. Ale po co ma się przyjaciół? Grupowe zdjęcia przysłała mi ostatnio moja przyjaciółka a motywem do poszukiwań zdjęć i wspomnień było ta chęć podzielenia się wrażeniami z mojej pierwszej komunii świętej.

Janika Kiec zd. Popek
Janika Kiec zd. Popek

Mama przygotowała obiad dla naszej rodziny. Jedząc obiad, wzajemnym spotkaniem cieszyłam się tym pięknym dniem i pomieściliśmy się w naszym drewnianym domku. Dzień mojej komunii był piękny, słoneczny, przepełniało mnie szczęście ale też lęk i smutek że ten wyjątkowy dzień tak szybko mija. Wówczas nie było prezentów i ani medalików, różańców. Dzieci nie oczekiwały i nie rozmawiało się o nich. Ja dostałam od mojej chrzestnej książeczkę, która służyła mi jako modlitewnik bardzo długo. Teraz po latach rozmawiałam o tamtym dniu z moją koleżanką Anią i powiedziała mi, że bardzo płakała w domu że ma krótką sukienkę i woreczek uszyty z tego samego materiału a tak bardzo marzyła jej się długa sukienka. Chciała wyglądać jak pozostałe dzieci a nie chciała się wyróżniać. Było tylko dwie dziewczynki w krótkich sukienkach.

Jednym z najlepszych prezentów komunijnych jest obrazek.

Taki upominek jest pamiątką pełnego uczestnictwa w Eucharystii co czyni go pamiątką na całe życie.

Ciągle wspomnienia budzą we mnie wzruszenie. Minęło wiele lat ale pamięć o tamtym dniu pozostała żywa pełna, prostoty i prawdziwej radości w sercu. Na zawsze pozostanie uczucie wyjątkowości i pokoju w sercu jaki mi towarzyszył przy pierwszym spotkaniu z Jezusem w komunii. Wierzę, że to doświadczenie wykształtowało we mnie całe życie. Nauczyło pokory, miłości i zaufania mimo, że świat się zmienił a wartości, które wtedy nosiłam w sercu pozostały. To był mój mały wielki cud. Tak właśnie zapamiętam ten dzień jako coś duchowego, głębokiego, czystego i szczerego.

Janika Kiec zd. Popek
Janika Kiec zd. Popek
ś.p. ks. Stanisław Gołdasz

Tekst i zdjęcia komunijne: Janina Kiec. Zdjęcia obecne: Marcin Czyrek


Klauzula: Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie tego materiału bez zgody autora jest zabronione.

Podobne wpisy