Moja rocznica I Komunii Świętej cz. 1

Do dziś pamiętam tę chwilę, gdy wracałem do domu po pierwszej Komunii świętej. Autobiografia, ks. Józef Sebastian Pelczar
Moja Pierwsza Komunia święta była w maju 1987 roku i przyjąłem ją w kościele Garnizonowym pw. Matki Bożej Królowej Polski w Rzeszowie. Musiało to być bardzo duże przeżycie skoro do dziś nie wiele pamiętam.

Spoglądając na przygotowania, które goszczą w mojej pamięci to odnoszą się do egzaminu i samego przyjęcia w mieszkaniu „na Paderewskiego”. Uczęszczałem do SP 17 w Rzeszowie, stąd w mych wspomnieniach będzie Parafia Garnizonowa. W tamtym czasie naukę religii mieliśmy w Salce Katechetycznej przy „Kościele Garnizonowym na Reformackiej”. Oprócz wiedzy religijnej bardzo miło wspominam powrót do domu z takiej katechezy, bo miałem za zadanie kupić chleb u „Nawłoki”. Do domu wracałem autobusem tzw. kołem. W autobusie miło mi czas upływał skubiąc śwież i chrupiący chlebek.
Katechezy i bezpośrednie przygotowania prowadziła pani katechetka. Pamiętam katechezę egzaminacyjną. Odpytywała nas katechetka i nie było zbyt pięknie a nawet kolorowo. Każde dziecko wywołane do odpowiedzi na zadane jakiekolwiek pytanie „dukało”. Egzamin został przerwany.
Przyjęcie miałem w mieszkaniu malutkim, rodzice z jednego największego pokoju wynieśli nawet meble. Jeden z moim kuzynów śp. Piotr miał parę latek i spał w wannie. Warunki były skromne ale rodzinne. „Historia kołem się toczy” – to jest bardzo piękne stwierdzenie, ponieważ podczas pandemii nie mogliśmy naszej córce Annie dla gości zorganizować przyjęcia komunijnego w lokalu. Wynosząc meble z naszego największego pokoju zmieściliśmy 22 osoby. Tak samo jak na mojej komunii, choć nie było pandemii taka była tradycja przyjęć w domu, mieszkaniu i musieli się zaproszeni goście zmieścić.

Marcin Czyrek ubraniu komunijnym.
Sam dzień I Komunii był słoneczny, ciepły ale w cieniu tragedii, miasto zalała powódź. Ubranie pierwszo-komunijne miałem „pożyczone” od cioci Krystyny z Dębicy. W całości przygotowaniach miedzy sobą w śród chłopców ważny był jeden prezent: elektroniczny zegarek z melodyjkami. Do dzisiejszego dnia z prezentów mam baśnie Grimm tom 1 bo drugi gdzieś się zapodział a tradycyjny prezent na rękę: zegarek elektroniczny Montanna zgubiłem w parę dni po komunii na Bulwarach Rzeszowskich. Przygotowując się do napisania tych paru słów, byłem na spacerze niedawno aby sprawdzić czy do dziś rośnie wierzba pod którym zgubiłem zegarek. Jest! Dumnie sobie rośnie tuż za ogrodzeniem mojej „podstawówki” nr 17.

Jestem pokoleniem, które miało katechezy w Salce Katechetycznej.
I Bogu niech będę dzięki za te piękne dni!
W artykule o tegorocznej komunii świętej umieszczę fragment pieśni: Pan Jezus już się zbliża, Już puka do mych drzwi, Pobiegnę Go przywitać, Z radości serce drży. To pieśń, którą ćwiczyliśmy na katechezach. Gdy organista kiedykolwiek zaintonuje melodię, wracają myśli i szczątkowe „obrazy” z tego jedynego dnia.

Serce Jezusa, przebłaganie za grzechy nasze, zmiłuj się nad nami. – wezwanie z litanii do Serca Pana Jezusa.
Spoglądając dziś na komunijny obrazek pamiątkowy ogarnia mnie lekkie wzruszenie. Obrazek Serca Jezusowego. Mieszkam w parafii i jestem kościelnym w kościele św.J.S.Pelczara, który był gorącym czcicielem Serca Jezusowego. W życiu nie ma przypadku. Te dwa wydarzenia z pośród wielu są pięknem obrazującym mojej wiary i obecności Pana w moim życiu.

Obrazek jest jest pamiątką pełnego uczestnictwa w Eucharystii.
Dziękuję wszystkim, którzy pomagali mi w przygotowaniach pierwszokomunijnych a zmarłych: dziadków, ojca chrzestnego Karola z synem Piotrem niech Bóg pozwoli mi oglądać ich w radości Twej wiekuistej światłości. Niech Chrystus Pan wszystkim żyjącym błogosławi, a Matka Boża, niech otacza swoją matczyną opieką i obdarzy potrzebnymi łaskami. Bóg zapłać!

Marcin Czyrek