Tunika czyli Nieszyta szata

Święta tunika czyli Nieszyta szata Chrystusa Pana w Trewirze

Józef Sebastian Pelczar (święty ; 1842-1924)

„Nieszyta szata Chrystusa Pana” to tytuł utworu napisany przez ks. Józefa Sebastiana Pelczara po jego pielgrzymce. Utwór ten jest hymnem pochwalnym, opisującym cudowne wydarzenia, które miały miejsce podczas jego podróży. Pelczar wyraża swoje wrażenia i refleksje po doświadczeniu niezwykłej atmosfery podczas pielgrzymki, podkreślając w niej obecność Boga i Jego opatrzności.


ŚWIĘTA TUNIKA

czyli

NIESZYTA SZATA CHRYSTUSA PANA

W TREWIRZE.

napisał

KS. JÓZEF PELCZAR

Dr. Teologii i św. Kanonów, Profesor p. z., Teologii pasterskiej przy Uniwersytecie Jagiellońskim, Kanonik Kapituły krakowskiej i t. d

KRAKÓW

DRUK WŁ.L.ANCZYCA I SPÓŁKI

Pod zarządem Jana Gadowskiego

1891

I. Świadectwa historyczne, stwierdzające prawdziwość tej relikwii.

W pięknej dolinie, nad rzeką Mozela, wijącą się niby modra wstęga pośród wzgórz pokrytych winogradem, leży Trewir (Trier), jedno z najstarszych miast niemieckich. Istniało ono już w czasie wojny Rzymian z Gallami (58-51 przed Chr.), jako główna osada bitnego plemienia Trewirów 1; a podbite przez Jul. Cezara, stało się później (50-70 po Chr.) kolonią rzymską, pod nazwą Augusta Trevirorum. Do największego atoli rozkwitu przyszło w wieku III. i IV. po Chr., kiedy tu Maksymianus Herkuleus (roku 286), a po nim Konstancyusz Chlorus (po roku 292) i Konstantyn Wielki (r. 306-312) założyli swą stolicę. Wówczas to do Trewiru, zwanego drugim Rzymem”, wiodło osiem bitych gościńców i kilka okazałych bram, wnętrze zaś zdobiły wspaniale pałace, łaźnie i cyrki. Dziś jeszcze przy wejściu do miasta od strony północnej wita cię dobrze utrzymana Porta nigra; idąc dalej ku południowi, spotykasz ruiny pałacu cesarskiego i amfiteatru, a w założonem tamże muzeum widzisz liczne szczątki sarkofagów, mozaik, naczyń i ozdób rzymskich. Od r. 418, czyli od przeniesienia siedziby rządu provinciae Galliarum do Arles, traci Trewir swe znaczenie polityczne; lecz większą nierównie klęskę zadały mu najazdy Wandalów, Hunnów, Franków i Normanów.
Krzyż Chrystusów wcześnie tu dotarł. Według starej a poważnej tradycyi, miał Apostoł św. Piotr wysłać z Rzymu trzech uczniów z pochodnią Ewangelii do północnej Gallii; jeden z nich, św. Eucharyusz, był pierwszym biskupem trewirskim, po nim zaś nastąpiło dwóch innych, św. Waleryusz i św. Maternus. Jakkolwiek co do tego faktu nowsza krytyka podniosła niektóre wątpliwości, pewną jest rzeczą, że za Maksymiana krew męczeńska zrosiła ziemię nad Mozelą i że na dworze Konstancyusza Chlorusa było mnóstwo chrześcijan. Przez nich to nawróconą została jego żona, a matka Konstantyna W., Helena, i zapewne w Trewirze około r. 312 chrzest św. przyjęła.

Wcześnie też zasłynęła tu stolica biskupia, a zarówno apostolski jej początek jak polityczne znaczenie miasta sprawiły, że biskupi trewirscy zostali nie tylko metropolitami, ale apostolskimi wikaryuszami dla Niemiec i Gallii, które to przywileje papieże: Jan XIII. (r. 969), Leon IX., Kalikst II. i inni potwierdzili. W IX. w. mieli tytuł „prymasów Gallii belgijskiej”; kiedy zaś feudalizm w Niemczech zapanował, odzierżyli z władzą książęcą różne prerogatywy, między któremi najcenniejszą było prawo wybierania cesarza. Dopiero burza rewolucyjna XVIII. w. zdruzgotała tron elektorów trewirskich; ostatni z nich, Klemens Wacław, syn króla polskiego, Augusta III., wyrzucony ze swej stolicy przez wojska republikańskie (r. 1794), zrzekł się godności arcybiskupiej (r. 1802), poczem rząd francuski w porozumieniu z Piusem VII. utworzył istniejące dotąd biskupstwo trewirskie.
Dziś Trewir jest miastem niewielkiem, bo ledwie 30.000- mieszkańców liczącem, mimo to od 18 sierpnia b. r. ściąga do siebie codziennie tysiące przychodniów z bliska i z dala i ściągać ich będzie do końca września. Cóż jest tak potężnym magnesem? Oto święta tunika czyli nieszyta szata Chrystusowa, która wedle niepamiętnej tradycyi przechowuje się w trewirskiej katedrze, a którą biskup Michał Feliks Korum 18 sierpnia ku czci publicznej wystawił.

Wieść ta wywołała wszędzie głębokie wrażenie; świat wierzący przyjął ją z radością, spodziewając się z tąd spotęgowania życia religijnego; natomiast w obozie liberalnym i protestanckim odezwał się znowu zgrzyt gniewu lub szyderstwa z ciemnoty katolickiej”. Odpolerowano nawet zardzewiałą broń, jaką przed laty Ronge, Gildemeister, Sybel i inni prawdziwość tej relikwii zbijali; toczy się znowu walka po pismach i dziennikach; tym- czasem tłumy pielgrzymów, wiedzionych pobożnem uczuciem, spieszą zewsząd do Trewiru. Podążyłem też za nimi ’, daleki od wszelkiego powątpiewania, bo podanie tylu wieków i świadectwo tylu osób wiarogodnych, a szczególnie tylu świątobliwych biskupów, było mi rękojmią, że nie zachodzi tu złudzenie, a tem mniej oszustwo. Zresztą powiedziałem sobie naprzód: cóż stracę w tym wypadku, gdyby szata, tam wystawiona, nie była autentyczną? W każdym razie jest ona godłem i wizerunkiem prawdziwej szaty, a czcząc ją, czczę Tego, który ją nosił. Z drugiej strony, będąc w Trewirze, miałem oczy otwarte, a nadto przeczytałem parę dziełek, dziejom tej szaty poświęconych; wynik zaś moich spostrzeżeń i badań podaję tu czytelnikom Przeglądu.
Przede wszystkiem zaznaczam, że w kwestyi obecnej nie idzie o dogmat, ale o prawdę historyczną; bo artykułem wiary jest to tylko, że należy czcić relikwie, nie zaś, że ta lub owa relikwia jest prawdziwą. Wolno zatem żądać dowodów, stwierdzających prawdziwość tej lub owej relikwii; wszakże i Kościół sam tak czynił i czynić poleca. Nie należy jednak jak słusznie zauważył papież Benedykt XIV domagać się pewności metafizycznej lub fizycznej; wystarcza bowiem w tego rodzaju kwestyach pewność moralna, opierająca się na świadectwach ludzi wiarogodnych. Co więcej, gdy idzie o relikwie, dostatecznym dowodem ich prawdziwości jest stałe i uzasadnione podanie tych kościołów, w których bywają czczone; podanie zaś to, według słów samego Hontheima, należy tak długo uważać za silne, dopóki przekonywającymi argumentami nie zostanie obalone.

Otóż za prawdziwością relikwii trewirskiej przemawia najprzód posiadanie jej przez tyle wieków, a powtóre stałe i uzasadnione podanie, że to jest ta sama szata, którą Chrystus Pan miał na sobie w czasie pochodu na Kalwaryę, a o którą potem żołnierze rzucali losy. Dowód z przechowania tej szaty i jej kształtu wyłuszczymy poniżej; tymczasem zastanówmy się nad samą treścią podania.
Opowiada takowe, że cesarzowa Helena tunikę św., znalezioną na Wschodzie, przesłała w darze kościołowi trewirskiemu. Jest że to prawdopodobnem bez wątpienia. Wiemy z historyi, że Helena w r. 326 udała się do Palestyny i że tam krzyż Zbawiciela wraz z gwoźdźmi znalazła. Czyliż trudno przypuścić, że jako wielka miłośnica relikwij św., robiła tamże poszukiwania za innemi narzędziami Męki i za szatami Chrystusowemi, które pobożność Apostołów i pierwszych chrześcijan od zniszczenia zachowała? Mogła zatem znaleść św. tunikę, wykupioną, jak nie godzi się wątpić, od żołnierzy rzymskich. Ale dlaczego darowała ją Trewirowi? Nietrudno to zrozumieć. Trewir był, jeżeli nie kolebką Heleny – jak twierdzi stara tradycya, poświadczona w wieku IX przez Almanna z Hautvilliers – tedy ulubioną jej stolicą, tak za życia jej męża, Konstancyusza Chlorusa, jak za panowania Konstantyna W. Tu, jak się zdaje, została ona ochrzczoną i tu pałac swój miała oddać na kościół pod wezwaniem św. Piotra; cóż więc dziwnego, że temuż kościołowi ofiarowała tak cenną relikwię. Jaką drogę odbyła ta relikwia, trudno powiedzieć; prawdopodobnie mieściła się pierw w bazylice lateraneńskiej i z tąd na życzenie św. Heleny a za pozwoleniem papieża Sylwestra I., przeniesioną została przez św. biskupa Agrycyusza do Trewiru. Przynajmniej tak donoszą niektóre źródła średniowieczne.

A jakież mamy świadectwa za prawdziwością rzeczonego podania? Niepisane i pisane. Do pierwszych należy pieśń ludowa i tabliczka rzeźbiona, do drugich stare pisma i kroniki. Pieśń ludowa, zwana Orendellied, zawiera fantastyczną opowieść o losach szarej szaty Zbawiciela”, lecz w końcu mieści ją w Trewirze; inne pieśni gminne wymieniają wyraźnie św. Helene, jako pośredniczkę w przesłaniu św. szaty; co wszystko jest dowodem, że tak w wiekach średnich wierzono. To samo potwierdza rzeźbiona tabliczka ze słoniowej kości, przechowywana w skarbcu trewirskim, a przedstawiająca przeniesienie relikwij przez dwóch biskupów, naprzeciw których wychodzi św. Helena z krzyżem w ręku i w koronie na głowie. Ze ta płaskorzeźba jest bardzo starą i że ma ścisły związek z relikwiami trewirskiemi, zgadzają się prawie wszyscy krytycy.
Świadectw pisanych z wieku IV i następnych nie mamy; lecz nic w tem dziwnego. Począwszy od roku 406, Trewir po kilkakroć został zburzony do szczętu, najprzód przez Wandalów i Franków, później przez Hunnów (r. 451) i Normanów (r. 882); chociaż tedy pośród swoich biskupów w wieku IV i następnych liczył mężów światłych i gorliwych, jakimi np. byli: śś. Agrycyusz, Maksymin, Paulin, Feliks, Bonozus, Brito, Nicetius, Magnerikus i inni – chociaż w murach swoich posiadał dwa opactwa benedyktyńskie, a stąd zapewne i własne kroniki: to jednak w tylu najazdach nieprzyjaciół wszystkie pomniki piśmienne zaginęły. Krom tego, trzeba było nieraz ukrywać same relikwie, by nie wpadły w ręce pogan; a i w czasie pokoju nie wystawiano ich wówczas na widok publiczny, ale zamknięte w osobnych skrzynkach i opieczętowane składano w głębi ołtarzy lub w podziemnych kryptach; co wszystko sprawiło, że wieść o nich znikała na czas jakiś, i do niektórych kronikarzy wcale nie doszła. W ten sposób tłumaczy się ich milczenie co do św. tuniki.

Dodać należy, że jak stare ruiny pokrywa opona z mchu i bluszczu, tak w wiekach średnich fakta odległe strojono nieraz w szatę legendową, którą wówczas trudno było odróżnić od szaty dziejowej. Tak np. Grzegorz turoneński (z Tours), historyk VI. w. († 594) pisze, że słyszał od pewnych osób”, jakoby nieszyta tunika Zbawiciela znajdowała się w mieście prowincyi Galatea (?), odległem od Konstantynopola na mil 150, i to w tajemnej krypcie kościoła poświęconego św. Aniołom. Kontynuator historyi Grzegorza, Fredegar († około 658) idzie dalej, bo twierdzi śmiało, że w r. 590 znaleziono św. tunikę w palestyńskiem mieście Zafad (Safed), złożoną w marmurowym sarkofagu, poczem ten sarkofag wraz z relikwią św., trzech biskupów: Grzegorz Antyocheński, Tomasz jerozolimski i Jan konstantynopolitański, przeniosło na barkach swoich do Jerozolimy. Opowieść ta nie ostoi się całkowicie wobec krytyki; mimo to przeszła ona do wielu kronik późniejszych, co chwilowo na tradycyę trewirską pewien cień rzuciło.
A o tej tradycyi czyż nie wspominają pisarze średnich wieków? I owszem, dają jej bardzo jasne świadectwo. Już w wieku IX. Almann (albo Altmann), zakonnik z Hautvilliers, nadmienia, że cesarzowa Helena, rodem z Trewiru, ojczyźnie swojej skrzynię z relikwiami, a między temi nóż, który służył Chrystusowi Panu przy ostatniej wieczerzy, w darze przesłała.
Wyraźniejszą wzmiankę o tej przesyłce mieści t. zw. „dyplom Sylwestra”, wkłada bowiem w usta papieża Sylwestra (r. 314-335) te słowa, że cesarzowa Helena ojczyznę swoją w szczególny sposób ubogaciła, bo jej darowała ciało św. Macieja, przeniesione z Judei, jakoteż tunikę i gwóźdź Zbawiciela, głowę papieża Korneliusza, ząb św. Piotra, sandały św. Ap. Andrzeja i wiele innych upominków. Dyplom ten, przyznający biskupom trewirskim godność prymacyalną, w tej formie, w jakiej do nas doszedł, jest z pewnością podrobiony, ale istniał on już w X. w. 3, a ztąd świadczy, że wówczas te relikwie Trewir posiadał.
Na tenże dyplom powołuje się także autor biografii św. Agrycyusza (Vita Agritii), napisanej między r. 1050 a 1072, i do- daje, że skrzynia z relikwiami, złożonemi przez św. Helenę i św. Agrycyusza, mieściła się w skarbeu (in gazophylacio) katedry trewirskiej, której restauracyę arcyb. Poppo (1016-1047) właśnie był rozpoczął. Snać tej skrzyni dotąd nie otwierano, gdyż rzeczony autor mówi o zawartych w niej relikwiach z pewnem wahaniem się.
Za to jasno stanowczo istnienie św. tuniki w Trewirze poświadcza kronika trewirska, Gesta Trevirorum, spisywana od wieku IX. przez Benedyktynów klasztoru św. Eucharyusza i Ap. Macieja. Otóż w kronice tej około roku 1100 następujące umieszczono słowa: „Obok ciał św. Eucharyusza i jego towarzyszy spoczywają kości Apostoła Macieja. Tunika Zbawiciela, wraz z gwoździem i innemi relikwiami, została złożona w kościele św. Piotra”. Toż samo stwierdzają inne dokumenta tegoż wieku,jak np. podrobiony list cesarza Fryderyka Rudobrodego do arcy- biskupa trewirskiego Hillina, pismo Lamberta z Leodyum o zna- lezieniu relikwij św. Macieja (z r. 1186), Annales Stadenses, An- nales Colonienses i t. d.
Z kroniki Gesta Trevirorum dowiadujemy się również, że w r. 1196, przy poświęceniu katedry trewirskiej, arcybiskup Jan (1190-1212) umieścił w wydrążeniu wielkiego ołtarza opieczętowaną skrzynkę z tuniką Zbawiciela, a nadto utworzył osobną fundacyę, by przed tym ołtarzem dzień i noc siedm lamp płonęło. Obok pierwszej skrzynki złożył dwie inne, również z drzewa i słoniowej kości, w których się zawierały dwie partykuły Krzyża św., cząstki z pieluszek betleemskich, ze żłóbka, z grobu Pańskiego, z sukni N. Panny, z kamienia, na którym Pan palcem pisał, z ręcznika, który miał na sobie przy umywaniu nóg, ze słupa, przy którym był biczowany, wreszcie relikwie wielu Świętych i kości św. Maternusa. Nie ulega wątpliwości, że pierw te skrzynki otwarto i dokładnie sprawdzono, co one w sobie mieściły.
Oto są dowody historyczne za prawdziwością św. tuniki. Jeżeliby ktoś chciał je odrzucić, jako niewystarczające, musiałby na tej samej podstawie wyrwać wiele kart z księgi dziejów i zanegować wiele faktów, uchodzących dziś za pewne.

II.Dawniejsze wystawienia świętej szaty w Trewirze.
Od r. 1196 do 1512 spoczywała św. tunika w środku ołtarza św. Piotra, a chociaż o tem wiedziano tak w Trewirze, jak gdzie indziej, rzadko atoli w ówczesnych pismach spotykamy odnośną wzmiankę. Wprawdzie już przy końcu XIV. wieku proboszcz Fryderyk Schavard († 1409) domagał się wystawienia tej szaty, lecz nastąpiło to dopiero w r. 1512, na usilne życzenie cesarza Maksymiliana I., który w tymże roku t. zw. Reichstag w Trewirze odprawiał. Ówczesny elektor, Ryszard von Greiffenklau, nie bardzo chętnie spełnił wolę cesarską, bo wystawianie relikwij nie weszło jeszcze w zwyczaj, i wezwał pierw różne klasztory do modlitwy. Kiedy jednak Maksymilian, świadom dobrze starych podań i kronik, mocno nalegal, kazał arcybiskup 14 kwietnia 1512 otworzyć wielki ołtarz; jakoż w wydrążeniu tegoż znaleziono trzy skrzynki, a w pierwszej z nich po prawej św. szatę Zbawiciela. Jakie wrażenie sprawiło to na arcybiskupie i otaczających go kanonikach, opisuje pieśń współczesna:

Sie funden den Rock des Herrn Iesu Christ, der mit dem plut überrunnen ist, als (ob) es neulich geschehen were, sie waynten all aus herzten grundt, und danken got des reychen fundt, die Fürsten und der Keyser werde.

Wyjęto również inne relikwie, poczem takowe w obecności cesarza i książąt złożono na ołtarzu. Ponieważ lud żądał natarczywie, by mu św. tunikę pokazano, przeto wystawiono ją ku czci publicznej, ale pofałdowaną i zwiniętą. Nie zadowolniło to jednak pobożności ludu, musiano więc tunikę rozłożyć, poczem niezmierne tłumy, czasem po 100.000 dziennie, przeciągały obok niej. Jak świadczy ówczesny sufragan trewirski, Enen, niewielu było takich, którzy się oparli wzruszeniu, a łzy płynęły obficie. Tenże świadek donosi: „Kolor tuniki nie jest ani szary ani całkowicie brunatny. Według mego zdania, większa jej część jest płomienistą, ale spełzłą… Barwa jej zmienia się według powietrza… Nikt nie może powiedzieć, z jakiej ona materyi zrobiona; czuje się coś pośredniego między aksamitem a kamlotem… zdaje mi się, że jest tam coś z pokrzywy… Suknię tę zdobią dziwne jakieś figury… odpowiada ona doskonale Pismu św.”
Nie brakło atoli już wówczas opozycyi, bo każda rzecz dobra musi natrafić na przeciwieństwa”; posypały się nawet zjadliwe pisma z obozu protestantów, którzy cześć relikwij w czambuł potępili. Z tem wszystkiem, św. szata do coraz większej przychodziła czci, zwłaszcza odkąd zaczęto wystawiać ją z innemi relikwiami i postarano się u Leona X. o nadanie odpustów dla nawiedzających ją pielgrzymów. W bulli z 26 stycznia 1515 r. zaznacza tenże papież, zgodnie ze starem podaniem, że św. Helena za zezwoleniem św. Sylwestra świątynię trewirską obdarzyła nieszytą suknią Zbawiciela i innemi relikwiami, a cesarz Konstantyn W. tak wysoko ją wyniósł, że słusznie mogła być nazwaną drugim Rzymem, panią prowincyj i pierwszą pośród kościołów Niemiec i Gallii”. Następnie nadaje odpust zupełny tym wszystkim, którzyby w każdym siódmym roku, kiedy relikwie w Akwisgranie bywają wystawiane, kościół trewirski odwiedzili, i to w ciągu dni czternastu, od 7 lipca począwszy, a przytem przepisanych warunków dopełnili.
Tak więc wystawienie św. tuniki miało się odbywać co siedm lat, równocześnie z pielgrzymką do Akwisgranu; ale takich peryodycznych wystawień było tylko pięć lub sześć, gdyż wojny lub inne klęski kilkakrotnie spowodowały przerwę. Tak np. od 1585 do 1655 r. św. szata pozostawała w ukryciu; dopiero arcybiskup Karol Kasper von der Leyen kazał ją wystawić w r. 1655, i to na trybunie, wzniesionej na zewnątrz kościoła. Wówczas uczciło ją przeszło 200.000 pielgrzymów; między tymi elektorowie arcybiskupi z Moguncyi i Kolonii, palatyn Filip Wilhelm z żoną i z córką, przywiezioną w kolebce, i inni. Bywało też, że elektorowie szatę św. pokazywali czasem prywatnie osobom dostojnym; ale kapituła opierała się temu.
W drugiej połowie wieku XVII. i w wieku XVIII. przechowywano ją raczej w twierdzy Ehrenbreitstein niż w Trewirze, raz z powodu częstych wojen, a powtóre, że elektorowie rezydowali najczęściej w Koblencyi. Kiedy wojska republiki francuskiej zbliżały się do Trewiru, ostatni elektor, Klemens Wacław, umknąwszy ze swej stolicy, kazał św. tunikę przenieść najprzód do Ehrenbreitsteinu, następnie do Würcburga i Bambergu, wkońcu do Augsburga, gdzie po rezygnacyi z elektorstwa od r. 1803 zamieszkał. Trewir przyłączony został do Francyi, a rząd jej, zawarłszy konkordat z Piusem VII., utworzył tamże stolicę biskupią, na której zasiadł Karol Mannay, mąż prawy i kościelnego ducha (1802-1816). On to odniósł się do dawnego elektora z prośbą o wydanie św. tuniki; a chociaż rządy bawarski i nassawski wystąpiły z roszczeniami do tej relikwii, wyjednał jednak za wpływem Napoleona jej zwrot i przez gener. wikaryusza swego, Cordel’a, sprowadził ją do Trewiru. Wśród uroczystej procesyi wniesiono ją do katedry 9 lipca 1810, poczem 31 lipca odbył biskup oględziny. Wówczas mieściła się św. szata w trzech drewnianych skrzyniach, opatrzonych pieczęciami z roku 1765, i w trzech jedwabnych pokrowcach, otoczonych warstwą ba- wełny; co do kształtu zaś i barwy, opis Cordel’a zgadza się z relacyą Enena z r. 1512 i z protokółem z r. 1890. Od 9 do 27 września nastąpiło publiczne wystawienie, wśród którego 227.217 pielgrzymów uczciło św. relikwię, wszyscy z oznakami pobożności, wielu ze lzami w oczach. Były to- jak pisze Cor- del dni zbawienia, skuteczniejsze niż jubileusz.
Trzydzieści cztery lat później, 17 sierpnia 1844, odezwał się potężny dzwon katedralny, noszący imię św. Heleny, na znak, że święta szata będzie znowu publicznie wystawiona; tak bowiem świątobliwy biskup Arnoldi pismem z 24 czerwca 1844 rozporządził. Nazajutrz przeciągnęli obok niej ze czcią w duszy, z modlitwą na ustach, duchowni, urzędnicy, szkoły, bractwa i wielka część mieszkańców miasta; w ich ślady poszły, od 20 sierpnia do 14 września, wszystkie parafie dyecezyi, z pasterzami i chorągwiami na czele. Podążyli też pielgrzymi z pobliskich i dalszych dyecezyj, razem 1,100.000 pobożnych, między nimi jedenastu biskupów. Ponieważ wówczas nie było jeszcze kolei, przeto jedni ciągnęli pieszo, inni na wozach lub statkach, śpiewając religijne pieśni, których echo szło daleko doliną Mozeli. Zapał u wszystkich tak był wielki, że się zdawało, jakoby wróciły czasy wypraw krzyżowych.

Od świtu do nocy kościół katedralny był jakby w oblężeniu, a pobliskie ulice były pełne, mimo to nie było słychać ni złorzeczeń ni sporów, i nikt wówczas nie spostrzegł pijanego. Wieczorem zapalano przed kościołem pochodnie, wewnątrz zaś nieśli pielgrzymi świece gorejące w rękach i przy odgłosie świętych pieśni, którym towarzyszyły organy, kroczyli poważnie ku św. tunice, okolonej wieńcem z płomieni. Duchowne owoce tej siedmiotygodniowej misyi (bo siódmy tydzień później dodano) były niewysłowione, a do rozlicznych cudów laski, przyłączyły się cuda widzialne. Wypowiedział to głośno sam biskup Arnoldi w przemowie konkluzyjnej, będącej niejako jednym hymnem dziękczynnym; że zaś nie uległ złudzeniu, świadczy trewirski fizyk dr. Hansen, który w osiemnastu wypadkach wszystkie okoliczności zbadał i protokóły ogłosił1..
Po chwilach radości, przyszedł atoli wkrótce czas próby. Już 15 października 1844 ks. Jan Ronge, kapłan dyecezyi wrocławskiej, puścił w świat swój list, a raczej pamflet, w którym zaciekle uderzył na biskupa Arnoldiego, iż tenże „bałwochwalczemi uroczystościami zwodzi lud katolicki”; później zaś w oredziu do przyjaciół i dawnych towarzyszy” wezwał niższy kler niemiecki, by porzuciwszy maskę „obłudników”, podniósł wraz z ludem rokosz przeciw biskupom i papieżowi. Bezczelne to wystąpienie zasmuciło prawych katolików, ale ich nie zadziwiło, wiedziano bowiem, że Ronge był kapłanem bez wiary i złych obyczajów, za co go biskup zasuspendowal a sacris. Niestety, znalazł on w Niemczech zwolenników podobnego ducha; a na hańbę imienia polskiego przyłączył się do nich ks. Czerski, wikary z Piły w Poznańskiem, jawny rozpustnik i gorszyciel. Tak powstała nowa sekta, Deutschkatoliken zwana, która miała zreformować Kościół – tymczasem zaraz z początku popadła w bagno racyonalizmu, niemoralności i socyalizmu; a narobiwszy nieco hałasu w r. 1848, niedługo potem niechlubny zakończyła żywot.

W ślad za Rongem wystąpili do boju dwaj profesorowie z Bonn, Gildemeister i Sybel, ale z inną nieco bronią; wytoczyli bowiem naprzeciw św. tuniki w Trewirze ciężkie działa dowodów niby historycznych, a w istocie sofizmatów i sarkazmów. Mianowicie w piśmie p. t.: Der heilige Rock zu Trier und die zwanzig andern heiligen ungenähten Röcke, starali się wykazać, że po pierwsze, dopiero w r. 1121 arcybiskup Bruno, nie wiedzieć czy oszust, czy oszukany”, ale w każdym razie z pobudek chciwości, bez kanonicznego badania wrzekomą tunikę Chrystusa za autentyczną uznał i w ołtarzu św. Mikołaja złożył; a powtóre, że katedra trewirska nie może przechowywać prawdziwej szaty, skoro o ten sam zaszczyt dwadzieścia innych kościołów się dobija. Ale pierwszy zarzut jest fałszem widocznym; jakże bowiem mógł arcybiskup Bruno w r. 1121 podsunąć zwykłą szatę za relikwię, jeżeli o tej relikwii, jako powszechnie znanej, nie tylko Gesta Trevirorum zaraz po roku 1100, a więc przed wstąpieniem Brunona na stolicę, ale także inne dokumenta z XI. wieku, wspominają. Zresztą cóżby była jego chciwość” na tem zyskała; wszakże dopiero w r. 1512 rozpoczęły się wystawiania, pielgrzymki i ofiary. Na drugi zarzut odpowiadamy poniżej.

III. Dzisiejsza postać świętej tuniki.
Szczupłe mamy wiadomości o ubiorach izraelickich z czasów Chrystusa Pana; jeżeli jednak niektóre wzmianki Pisma św. zestawimy z opisami Józefa Flawiusza1, utworzy się z tych fragmentów następujący obraz.
Żydzi lepszego stanu nosili zwykle poza domem suknię spodnią, suknię zwierzchnią i zarzutkę albo płaszcz. Suknia spodnia (u Rzymian interula lub subucula) była to niejako nasza koszula, zazwyczaj obcisła i bez rękawów, u bogatszych, a mianowicie u arcykapłana do samych stóp, u ludzi pracujących niżej kolan sięgająca. Ubodzy, zwłaszcza w lecie, na niej zazwyczaj przestawali, jak dziś beduini lub fellahy w Egipcie. Suknia zwierzchnia (po grecku chiton, u Rzymian tunica) była obszerna i fałdzista, z krótkimi ale za to szerszymi rękawami, a spadala aż do stóp, tak że dla większej wygody w chodzeniu trzeba ją było ściskać i podnosić pasem, o czem Ewangelia wyraźnie wspomina1. Wreszcie płaszcz (u Rzymian pallium, toga) był to czworograniasty lub owalny kawał sukna, z okrągłym otworem, pokrywający plecy, u spodu zaś opatrzony przepisanymi przez Mojżesza krajami” (fimbriae). Za obuwie służyły zwykle sandały, przywiązywane rzemykami. Co do materyi ubiorów, używano najczęściej Inu, bawełny, wełny, sierści wielbłądziej, rzadko bisioru lub jedwabiu.

A jakież były szaty Chrystusa Pana? W żłobku betlejemskim pieluszki, których resztki przechowują dotąd w Rzymie i w Akwisgranie w Nazarecie suknie rzemieślników w życiu publicznem strój stanów wyższych. Wystąpiwszy jako Mistrz świata, przywdział Zbawiciel ubiór mistrza (rabbi), już to by nie zrażać uczonych żydowskich, już też by wszystkim dać naukę, że mogą żyć odpowiednio do swego stanu, byleby tylko unikali zbytku. Kolor szat Chrystusowych był ciemny, jakiego w Starym Zakonie używali prorocy a któż robił te szaty? Według starej tradycyi, zapisanej u Eutymiusza, sama Najśw. Panna, nader biegła w tego rodzaju robotach. Ona też utkała tunikę, i to zapewne nie jednę, bo niema racyi przypuszczać, żeby ta szata rosła cudownie z Chrystusem, jak opowiada legenda.

Przed ukrzyżowaniem Zbawiciela, żołnierze rozdzielili Jego szaty na cztery części, a tylko o tunikę (chiton), „nieszytą, od wierzchu cało dzianą”, rzucili losy, poczem takową, jak wątpić się nie godzi, od jednego z nich wykupili uczniowie. Że ta szata mogła ocaleć przez tyle wieków, i to bez cudu, że nadto św. Helena mogła ją znaleść i przesłać do Trewiru jest rzeczą zupełnie prawdopodobną; że ją tamże przesłała, jest faktem świadectwami stwierdzonym.
Jeżeli teraz przypatrzymy się tunice, przechowywanej w Trewirze, musimy wyznać, że co do jej kształtu, materyi i barwy nie zachodzi żadna sprzeczność z opowiadaniem Ewangelii i z wynikiem badań archeologicznych, że nadto jej opisy z r. 1512, 1810, 1844 i 1890 w rzeczach istotnych zgadzają się z sobą. Jeden tylko ze świadków, kanonik trewirski Wilmowsky, który w r. 1844 widział tę tunikę przez ćwierć godziny, wystąpił w r. 1876 z odmiennem zdaniem, twierdząc, że z prawdziwej szaty Zbawiciela został tylko kawał materyi, koloru szarawego, umieszczony na przodzie, pod jedwabną i wzorzystą pokrywą 2; ale ta opinia po nowem a ścisłem zbadaniu okazała się bezzasadną. Chcąc bowiem usunąć wszelki cień wątpliwości, zarządził obecny biskup, Michal Feliks Korum, dokładne oględziny (6-11 lipca 1890) i utworzył w tym celu komisyę, do której oprócz samego biskupa i sufragana Feiten, weszli: dwaj kanonicy, burmistrz miasta (de Nys), architekt (Wirtz) i dwaj rzeczoznawcy (kanonik koloński Schnütgen i jezuita Beissel). Wszyscy ci członkowie, jak niemniej użyci wówczas robotnicy, złożyli przysięgę. Po otwarciu potrójnej skrzyni, spoczywającej za wielkim oltarzem, i wyjęciu św. tuniki z trzech jedwabnych pokrowców, przywołano także dwie franciszkanki, by przyszyły oderwane od niej strzępy i zapomocą nacierania spirytusem oczyściły ją z pleśni.

Wynik oględzin podajemy w streszczeniu, trzymając się słów protokółu ’.
Relikwię właściwą stanowi szata zewsząd zamknięta i opatrzona rękawami; lecz ma ona dziś pokrywę z przodu i z tyłu, a w środku podszewkę. Przednia materya jest jedwabna i wzorzysta (gemusterter Seidenstoff); pochodzi ona ze Wschodu, prawdopodobnie z Bizancyum; co do czasu zaś, można przyjąć wiek VI. do IX. 2. Wzorzystość stanowią paski złoto-żółte i purpurowo-fioletowe, tworzące kwadraty, których środek zdobią dwa ptaki żółtego koloru, ku sobie zwrócone i mające w dzióbach gałązki. Ponieważ jednak ta materya jedwabna spełzła i podarła się w kawałki, przeto w jednem tylko miejscu, pod lewem ramieniem, można było samo tło i owe ptaki rozpoznać. Tylnią pokrywę tworzy rodzaj gazy (crêpe de chine), której tkanka tak jest przeźroczystą, że można przez nią widzieć samą tunikę.
Podszewka składa się z jedwabiu niewzorzystego, trudno jednak powiedzieć, z jakiego ona czasu pochodzi. Między pokrywą wierzchnią i podszewką znajduje się sama tunika, złożona dziś z kawałków, trzymających się z sobą luźno i z przerwami, bo czas porobił tu szczerby, a być może, że cząstki relikwii rozesłano dawniej do innych kościołów. Jak się zdaje, materya to lniana lub bawełniana, koloru brunatnawego; lecz wiek jej nie da się oznaczyć. W każdym razie jest starszą niż otaczające ją pokrywy, które dodano dużo później dla osłony. Szwów na niej nie odkryto; przynajmniej badanie w tym kierunku nie doprowadziło do żadnego rezultatu. Zresztą oględziny te nie nasunęły żadnego wniosku, któryby z podaniami trewirskiemi był w sprzeczności; a twierdzenie Wilmowskiego, jakoby relikwię stanowił jeden tylko płat materyi, okazało się błędnem.

Przy dalszem badaniu (8 i 9 lipca) dostrzeżono na obu krajach (u szyi i u spodu), tudzież na końcach rękawów resztki szerokiej krajki koloru zielonego i czerwonego, a krom tego dwa paski równoległe i 20 przyszytych do sukni sznurków, idących od góry do dołu.
Spisawszy te spostrzeżenia, kazała komisja zeszyć jedwabiem ciemno-brunatnym miejsca rozdarte i sprawić na całą suknię pokrowiec tegoż kształtu, z materyi tiulowej, brunatnej i tak rzadkiej, że widoku powierzchni wcale nie zasłania; poczem tę suknię umieszczono w szkatułce ołowianej i w trzech drewnianych skrzyniach, a po opieczętowaniu złożono w wielkim ołtarzu.
Tak więc zewnętrzna postać sukni, przechowywanej w Trewirze, jest dowodem, że ona jest prawdziwą tuniką Zbawiciela.
Lecz tu spotykamy się z zarzutem Sybla i Gildemeistra: jakże można na to się zgodzić, kiedy dwadzieścia innych ko- ściołów do tego samego zaszczytu rości sobie prawo? Odpowiadamy pokrótce, że najprzód tradycya trewirska ma silną pod- stawę i nie lęka się krytyki; powtóre, że żaden inny kościół, prócz trewirskiego, nie posiada takiej sukni, któraby odpowiadała opisowi Ewangelii; potrzecie, że relikwie, gdzieindziej czczone, mogą być cząstkami innych szat Zbawiciela, i tylko przez pomyłkę albo eufemistycznie otrzymały nazwy „nieszytej tuniki”. Najwięcej trudności nasuwa suknia, przechowywana w Argenteuil pod Paryżem; potrzeba jej tedy kilka słów poświęcić 1.
Wkrótce po wystawieniu tuniki w r. 1844 wystąpił w Pa- ryżu Guérin z twierdzeniem, że nie Trewir, ale Argenteuil prawdziwą suknię nieszytą Zbawiciela posiada. Według jego opowieści, opartej na niepewnych relacyach Grzegorza z Tours i Fredegara, suknię tę ukryli wierni w jednem z miast Galacyi”, zkąd ją w roku 590 przeniesiono do Zafad (Safed czy Jaffa:), a cztery lata później do Jerozolimy ’, aby w ręce Persów nie wpadła. W r. 614 uwieźli ją jednak Persowie wraz z drzewem św. i dopiero cesarz Herakliusz odzyskał ją w r. 620, poczem dostała się do Konstantynopola. Przy końcu wieku VIII. Karol W. otrzymał ją od cesarzowej Ireny i obdarzył nią klasztor w Argenteuil, gdzie siostra jego, Gizela, i córka, Teodrada, były zakonnicami 2. Uroczyste przeniesienie miało nastąpić w sierpniu r. 800.

Jakkolwiek opowieść ta nie ma za sobą zbyt mocnych dowodów, pewną atoli jest rzeczą, że w Argenteuil umieszczoną została jakaś szata Chrystusa Pana. Ale byłaż to nieszyta Jego
tunika, którą miał na sobie w czasie męki? Bynajmniej. Jeżeli zaglądniemy do źródeł średniowiecznych, spostrzeżemy tam nazwę cappa pueri Jesu, co znaczy: płaszcz pacholęcia Jezusa. Tak np. w r. 1156 arcybiskup z Rouen, Hugo, z dziesięciu biskupami i dziesięciu opatami poświadcza, że w obecności króla Ludwika i wielu możnych suknię (cappa) Dziecięcia Jezus, przechowywaną od dawnych czasów W skarbcu kościoła w Argenteuil, podniósł i ku czci publicznej wystawił. W tymże wieku Robert de Monte (+ 1186) pisze, że w klasztorze w Argenteuil przechowuje się nieszyta cappa, czerwonego koloru, którą N. Panna zrobiła, kiedy P. Jezus był jeszcze pacholęciem . Podobnie w w. XVIIL uczony Calmet widział w Argenteuil płaszcz barwy szkarłatnej, „mający prawie kształt humerału lub ornatu.

Dzis z tej sukni zostały tylko cztery kawałki, i to jeden większy ’, a trzy mniejsze, gdyż w r. 1093 pokrajano ją na części i rozdano takowe osobom pobożnym, by zapobiedz profanacyi.

Tkanina jej ma barwę i miękkość sierści wielbłądziej; w dotknięciu czuje się niejako jedwab. Jak się zdaje, nie miała ta suknia nigdy rękawów; czy zaś była „płaszczem pacholęcia Jezus, czy, jak niektórzy tłumaczą, spodnią Jego szatą z dojrzalszego wieku— trudno dziś orzec; w każdym razie nie może uchodzić za ową tunikę ewangeliczną i nie uwłacza autentyczności sukni trewir- skiej. Brewe Grzegorza XVI. z r. 1843 nie tu nie dowodzi, gdyż papież nie chciał rozstrzygać sporu, ale tylko kościołowi w Ar- genteuil nadać odpusty; zresztą w swem piśmie mówi ogólni- kowo „o sukni albo o tunice Zbawiciela !.

IV. Wystawienie świętej tuniki w roku 1891.

Podczas wiecu katolików niemieckich, odbytego roku 1887 w Trewirze, biskup luksemburski, dr. Koppes, zwrócił się w swej przemowie do pasterza trewirskiego, prosząc, by tenże św. szatę wkrótce ku czci wszystkich wystawił. Zaledwie ucichła burza oklasków, jaką powitano te słowa, powstał biskup Korum 1 oświadczył, że 1 on to samo podziela życzenie, lecz że przyszłość nie leży w rękach ludzi; kiedy jednak chwila pogodna nadejdzie, nie będzie się ociągał, a wtenczas się okaże, że Trewir umie uczcić swoją relikwię.

Chwila ta nadeszła w r. 1891; jakoż 1 czerwca t. r. ukazał się list pasterski znakomitego następcy św. Eucharyusza, Paulina, Maksymina, Egberta, Poppona, Eberharda i tylu innych św. biskupów, w którym tenże naukę Kościoła o czci relikwij św. wykłada, prawdziwość tradycyi trewirskiej o św. tunice zatwierdza, mistyczne jej znaczenie i cel wystawienia tłumaczy, wykazując, Że ta św. szata ma przypomnieć ludziom nieskończoną miłość
Zbawiciela, wezwać ich do wzajemnej miłości, jakoteż do poprawy życia, i uwydatnić nierozerwalną jedność Kościoła; w końcu zaś zapowiada, że wystawienie nastąpi przy końcu sierpnia, a trwać będzie przez sześć tygodni.

Ośmnastego sierpnia rano ukazała się na szczycie środkowej wieży katedralnej chorągiew biała z czerwonym krzyżem i odezwały się spiżowe głosy, jako zwiastuny wielkiej uroczy-
stości. Tegoż dnia wśród pięknych ceremonij i nader żywego udziału pobożnych, nastąpiło wystawienie św. tuniki ’. Po Mszy pontyfikalnej i gorącej przemowie biskupa Koruma, najprzód sam biskup z kapitułą 1 klerem, następnie kawalerowie maltańscy, szlachta nadreńska, dygnitarze i obywatele trewirscy, uczeili św. szatę. Nazajutrz przeciągnęła przed nią reszta parafij miejskich, obok wielu obcych pielgrzymów, razem do 40.000 pobożnych,
między którymi miało być incognito dwóch arcybiskupów francuskich, z Cambrai i z Bordeaux. Kiedy tegoż wieczora przybyłem z ks. Krementowskim do Trewiru, zobaczyłem na ulicach istne mrowisko ludzi, na wszystkich twarzach uroczysty jakiś nastrój, na domach powiewające chorągwie, a tu i ówdzie na murach zielone wieńce. Nawet na powitanie króla nie byłoby się miasto lepiej ustroiło. Mimo natłoku panował jednak ład i nie było nawet widać gonitwy za noclegiem, bo obywatele trewirscy przygotowali wiele tanich mieszkań na przyjęcie gości, a dla ich wygody utworzył się osobny komitet kwaterunkowy, rezydujący od rana do nocy w salach katolickiego Biirgerverem’u. Ja z towarzyszem znalazłem jeszcze pokój w hotelu Das rothe Haus, starym i stylowym budynku; lecz gwar uliczny długo
nie pozwolił zasnąć.

Nazajutrz pospieszyłem do katedry 1 zastałem już przed nią dwa zbite szeregi pielgrzymów, sięgające od bramy zachodniej aż do kościoła jezuickiego. Były to okoliczne parafie, które
w ordynku, wyznaczonym przez biskupa, przyszły z pokłonem do św. tuniki, mając na czele swoich pasterzy i niosąc z sobą krzyże lub sztandary. Musiałem podziwiać ten lud nadreński,
snać zamożny, bo ubrany chędogo i czarno, a przytem taki skromny, taki ułożony i pobożny. Chociaż parę godzin stał na wietrze i chłodzie z głową odkrytą, nie okazywał jednak zniecierpliwienia; lecz nie w tem dziwnego, bo umiał sobie czas skrócić głośną modlitwą różańca i pobożnym śpiewem, a przedtem przyjął Komunię św. Na zewnątrz kościoła pełniła straż policya, i to z bezwzględnością pruską, wewnątrz pilnowali porządku sami obywatele trewirscy, ubrani świątecznie z kokardami lub szariami czerwono-żółtemi.

Przecisnąwszy się przez tłum, wszedłem do katedry. Okazała to budowla, romańskiego stylu, ozdobiona z zewnątrz pięknemi wieżami i półkolistemi absydami, wewnątrz zaś mająca
dwa chóry (zachodni i wschodni) i trzy wysokie nawy z podwyższonem prezbiteryum i podziemną kryptą. Wiekiem należy ona do najstarszych świątyń; jej bowiem początki sięgają czasów rzymskich, a prawdopodobnem jest zdanie, że pierwotnie przerobioną została z pałacu św. Heleny !. Bazylikę tę, zburzoną, jak się zdaje, w czasie wędrówki ludów, odbudował św. biskup Nicetlus w wieku VI.; późniejszej zaś restauracyi dokonali arcy-
biskupi: Poppo (1016—1047) i Udo (1068—1077), od których mianowicie chór zachodni pochodzi. Wreszcie w wieku XVIII. wzniesiono na podwyższeniu wschodniego chóru wielki ołtarz (a raczej retablo ołtarza) z czarnego marmuru, z białemi statuami trzech św. biskupów, w stylu rococo; jakoteż dodano podwójne schody, po obu bokach krypty wiodące do tegoż ołtarza. Tu właśnie przechowują św. tunikę i tu ją obecnie wystawiono.

Co do rozmiarów, katedra trewirska jest imponującą, ale za to zbyt nagą, pustą i ubogą. Mało w niej dzieł sztuki; co gorsza, rzeźby w niektórych ołtarzach i nagrobkach są znacznie
uszkodzone, tak że wielu postaciom brakuje rąk lub głów, które nie wiem, czy ząb czasu oderwał, czy wróg jaki poniszczył. Dopiero w nowszych czasach pomyślano o odnowieniu i na ten to cel, jakoteż na świętopietrze, obrócone będą datki pielgrzymów.

Odprawiwszy Mszę św., podążyłem z towarzyszem na podwyższenie do św. tuniki. Pierwsze chwile upłynęły na cichem wylaniu serca u stóp Tego, który nosił na sobie tę szatę. Na
myśl cisnęły się wszystkie chwile ziemskiego Jego życia, wszystkie Jego dobrodziejstwa, wszystkie krople Jego krwi; lecz po widoku Kalwaryi, najwięcej może rozrzewniał duszę obraz tej niewiasty, co przez tyle lat cierpiąc na krwiotok , dotknęła się kraju tej szaty i w tej chwili zdrowie odzyskała; przypomniała się bowiem nietylko nędza własna, ale też rozliczna bieda rodziny i znajomych, a szczególnie długotrwała choroba matki — ojczyzny.

Potem spojrzałem uważnie na samą tunikę. Wisi ona, jak długa i szeroka, w drewnianej szafie, pięknie ozdobionej 1 ma jącej szklaną ścianę od frontu; obok niej stoją słupy świec
gorejących, wieczorem zaś płonie nad nią krzyż z płomieni gazowych. Co do koloru, wydała mi się blado-brunatną 1 jakby mieniącą się, z ciemniejszemi smugami, jakby plamami ze krwi, które ztąd pochodzą, że zewnętrzna pokrywa jedwabna niejednakowo spełzła. Gdzie i o ile zpoza tej pokrywy przebija sama tunika, nie mogłem gołem okiem rozpoznać; kiedym zaś przez boczny otwór w szafie dotknął się samej materyi — bo kapłanom to wolno — wydała mi się raczej ostrą niż miękką.

Wkońcu oglądnąłem się wstecz na kościół. Od samych drzwi widać dwa pasy różnobarwne 1 ruszające się — to dwa szeregi pielgrzymów, idących powoli do św. tuniki. Jedni modlą się ale tylko w skupieniu, inni odmawiają półgłosem różaniec, inni przy drzwiach — śpiewają pieśń pobożną ; wszyscy mają w ręku koronki, krzyżyki, obrazki lub książki, które siedzący obok św. tuniki kapłani i klerycy pocierają o jej kraj.

W środkowej nawie zatrzymują się pielgrzymi przed innemi relikwiami trewirskiego kościoła, wystawionemi na odgrodzonym zewsząd stole ; są tu mianowicie w starych relikwiarzach dwie cząstki drzewa krzyża św., gwoźdź św. głowy św. Apostoła Macieja
i św. Heleny, ząb św. Piotra, sandały św. Andrzeja Apostoła, kawał ramienia św. Anny, kości św. Materna, wreszcie opisana powyż tabliczka ze słoniowej kości. Pomodliwszy się przez chwilę, idą dalej do prezbiteryum, zkąd po schodach wstępują na trybunę do św. tuniki. Wszyscy patrzą na nią ze czcią, widać nawet łzy.

W oczach i słychać westchnienia, ale na modlitwę dłuższą niema czasu, bo straż honorowa każe wszystkim, z wyjątkiem kapłanów, zstępować zaraz drugimi schodami i wychodzić boczną bramą z kościoła. Pielgrzymi bez szemrania, acz nie bez smutku, poddają się tym rozkazom, pamiętając, że za kościołem nowe czekają tłumy; a tak od świtu do późnej nocy płynie fala za falą. Z tego też powodu przez cały czas wystawienia niema w katedrze żadnych nabożeństw, prócz cichych Mszy św.; za to w przyległej Liebfrauenkirche, pięknej rotundzie gotyckiej z XIII. wieku ’, urządzono dla pielgrzymów codziennie kazania; tu także
w pierwszą zaraz niedzielę kardynał arcybiskup wiedeński, Antoni Grusza, odprawił sumę pontyfikalną.

Wyszedłszy z katedry, zwiedziliśmy inne kościoły, muzeum prowincyonalne, bramę rzymską, resztki pałacu cesarskiego i amfiteatru, a przytem przypatrzyliśmy się fizyognomii miasta. Stare ono i bogate w dawne zabytki, ale przytem schludne i ruchliwe, bo wiele wdzięku i życia dodaje mu Mozela, której fale przerzynają małe parowce i barki, a po której brzegach przelatują liczne pociągi. Znać, że się w niem odbywa jakiś wielki odpust; toż wąskiemi ulicami, popod dwoma szeregami chorągwi, ciągną wielkie rzesze aż za most kamienny, pamiętający czasy rzymskie, gdzie dla nich osobne utworzono dworce; do tego w każdym prawie sklepie, nie wyjąwszy fryzyerów, widać różańce, medaliki i obrazki, a wizerunki św. tuniki zdobią nawet cygarnice i portmonetki. Trzeba przyznać, że Niemiec umie ze wszystkiego korzystać, ale też umie każdą uroczystość należycie urządzić. O jakże inaczej wyglądają u nas pod tym względem miejsca odpustowe; toż nic dziwnego, że ludzie stanów wyższych, choćby pobożni, niezbyt chętnie do nich się garną.

Tymczasem w katedrze procesya trwa bez przerwy, bo za parafiami, na ten dzień wyznaczonemi, idą inni pielgrzymi, między nimi wielu górników w urzędowych strojach i żołnierzy w uniformach, eo zwłaszcza w świetle gazowem nader piękne przedstawia widowisko. Na świecie ciemno i zimno, mimo to ich zapał nie stygnie, a nie ustaje także gorliwość straży honorowej i duchowieństwa. Zmieniając się kolejnie, co dzień dwudziestu obywateli trewirskich pełni w katedrze bezpłatną służbę; na noc zaś dziesięciu z ich liczby zamyka się w oświetlonym kościele, by wraz z kilku zakonnicami i dwoma kapłanami modlić się u stóp św. tuniki. Kiedy nazajutrz o świcie przybyłem tam ze Mszą św., zobaczyłem ośm może zakonnic, klęczących ze świecami w ręku naokoło relikwii św.; za niemi stali członkowie straży honorowej, pogrążeni w pobożnem skupieniu. Na ich twarzach znać było znużenie po całonocnem czuwaniu, ale duch był ochoczy, skoro jeszcze wysłuchali Mszy św. Widok tych mężczyzn wykształconych a tak religijnych wielce mię pocieszył, acz z drugiej strony jakiś głos smutny odezwał się w duszy: czybyś w Krakowie znalazł tylu gorących katolików, iżby przez sześć tygodni urządzić podobne straże we dnie i w nocy?
Rzeczywiście, Trewir nie zawiódł nadziei swego pasterza pokazał, że umie uczcić św. szatę. Toż samo pod względem liczby pielgrzymów rok 1891 nie potrzebuje się wstydzić wobec
roku 1844: bo wszakże w ciągu pierwszych dni dziesięciu przesunęło się przed św. tuniką 425.000 ludzi ’. Nastrój ich jest poważny, jak niegdyś, i nie można wątpić, że owoce tego sześciotygodniowego jubileuszu będą i tą razą obfite. Przynajmniej w czasie mojego pobytu, mimo napływu 50.000 pielgrzymów, nie spostrzegłem nic rażącego, owszem, widziałem wiele, co budowało i cieszyło. Wprawdzie, jak pisały dzienniki, niemało rzezimieszków z Niemiec i z obczyzny, podobno nawet z z Ameryki, przybyło do Trewiru, jużci nie w roli pątników — ale zaraz z początku pięciu takich ptaszków pochwycono i osadzono w klatce.

W każdym razie, wystawienie to św. tuniki jest pięknym tryumfem wiary w czasach tak zimnych dla Boga, wrogich dla Kościoła, i sprawdziło się znowu słowo Apostoła: To jest zwycięstwo, które zwycięża świat, wiara nasza *.





Podobne wpisy